niedziela, 12 października 2014

2. PF, 10-11.10.2014

Przez całe ostatnie patrzenie ani na chwilę nie spojrzałem na białe. Wydało się naturalne, że uwaga kieruje się na to niszczące, na to, gdzie się dzieje dużo. Może przez przekonanie, że projekt mówi o obserwacji zmian, o oglądaiu destrukcji. Ale projekt mówi przede wszystkim o patrzeniu, a obiektem jest sufit. I to białe, niezniszczone, jest tam. Wcale nie ubogie. Wcale nie nudne.
Jest spokojniejsze. W zniszczonej części wyczuwa się nadmiar. Trzeba dzielić na kadry. W białej jest mniej szumu. Dziś biel bardziej mnie wciąga, bardziej głaszcze.

Jest też ciszej. Jest cieplej, dużo cieplej, więc i ciszej, bo kotłownia nie działa i znikł łoskot, który towarzyszył patrzeniu. Cisza, biel, wysoki unison w uszach, dzwoneczek.
Od tej bieli powoli, powoli dochodzę do marginesów zniszczenia. Dotykam ich, zanurzam się odrobinkę, wynurzam. Bez pośpiechu, czasu jest dużo.

10 filarów. Dzięki nim sufit jest tam, gdzie jest. Pozioma masa, welotonowa płaszczyzna. Wisząca w przestrzeni. Przywykliśmy, a przecież w naturze nie występuje coś takiego. Cud, który powinien budzić lęk.
Filary są smukłe, białe, sprawiają wrażenie papierowych, jakby nic nie ważyły. Jakby ważyły jeszcze mniej niż nic.


Odpływa skupienie, trzeba je zbierać na siłę.

"W samotności człowiek mały czuje swoją małość, człowiek wielki swą wielkość" (Schopenhauer). Trudno jest nam wytrwać bez ingerowania. Bez ruchu. Bez działania.

Natura niszczy uważnie i hojnie. Natura niszczy zawsze tak, jak trzeba, tyle ile trzeba, wtedy, kiedy trzeba.
Natura nie działa na pokaz, jest piękna, nie potrzeba jej obserwatorów.
Niszczyć więc trzeba uważnie, hojnie i nie na pokaz. Tak się dzieje w improwizacji. Dziś nie dajemy rady z nieingerowaniem i niszczyliśmy nieuważnie.

Stan improwizacji to stan nieomylności. Gdy improwizujesz, nie masz nigdy żalu. Nie występuje wahanie. Niszczenie w improwizacji jest zawsze potrzebne, na miejscu, nieuniknione, piękne.
Jeżeli czujesz żal, jeżeli się cofasz - to znak, że nie jesteś w stanie improwizacji, że wypadłeś, straciłeś bezpośredniość, pojawiła się analiza. Znów jesteś słaby, bez wiary. Wtedy puść, puść, pozwól niech się znów toczy, niech toczy cię, niech cię przesuwa.


A teraz znów miałbym ochotę wciąć narzędzia do ręki i zdrapać z sufitu cały syf i zatynkować, zamalować na biało, równiusieńko. I wprowadzić pod sufit muzyków klasycznych, wiolonczelę, skrzypce, altówki, niech grają klasycznie, biało i lekko.

Throwing Art. Sztuka Rzucania. To by było coś dla mnie. Strasznie lubię rzucać rzeczami.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz